piątek, 31 maja 2013

Poprawka aktualizacji (2)

Tak obejrzałam sobie tamte zdjęcia i doszło do mnie że włosy na nich wyglądają jakby były w gorszym stanie, niż te miesiąc temu a przecież to nieprawda!
Zmoczyłam rano włosy i nałożyłam odżywkę Mrs Potters z aloesem (niezawodna na skręt) potrzymałam z 5 minut i spłukałam po czym odsączyłam nadmiar wody w mięciutki materiał i pougniatałam trochę moje włosy, spryskując je moim amatorskim psikadłem.
Uwielbiam gdy są pozbijane w loki, takie ułożone, mięsiste zwarte i sprężyste. Nienawidzę gdy po nocy z loków wyłażą pojedyncze włoski i za żadne skarby świata nie chcą poddać się ponownej stylizacji. Nienawidzę ponownej stylizacji. Wolę zmoczyć i nałożyć odżywkę, wystylizować od nowa. Chyba będę tak robić, jeśli ta metoda nie będzie przesuszać mi skalpu.

 Zdjęcie obcięte bo było zrobione z ukosa, z ręki.



Jestem  z nich naprawdę zadowolona, pomijając fakt, że świeżo wystylizowane loki wspaniale ukrywają połamane włosy na długości. Dla porównania zdjęcie trzydniowych włosów.

Średnio świeże loki, z masą pałętających się włosków wrr.

Bonus:

Jeszcze nie otwarty, czeka na swoją kolej, nie mogę się doczekać by wypróbować ^^
Właśnie odebrałam mój litrowy słój maski Crema al latte. Czemu aż litrowy? Odezwała się moja pazerna natura. Z początku szczerze i całym sercem chciałam zamówić 275 ml ale... No właśnie. wyszło mi że z przesyłką zapłacę raptem 5 zł mniej niż za litr i mnie poniosło. Zamówiłam litr. Skusiłam się na nią po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji i naprawdę długo nad tym myślałam. Do Rossmana za daleko, trzeba do miasta jechać a bilety PKS drogie jak diabli, więc Latte z dostawą do domku to dla mnie naprawdę najlepsze rozwiązanie.






czwartek, 30 maja 2013

Z pokrzywą na ty.

Moim ulubionym kawałkiem poranka jest słońce. Promienie słoneczne wpadające przez okno, rozpraszające się na liściach roślin, które mam na oknie, cieszą oczy i koją duszę.

Dziś rano słońce wpadło do mojego kubka z pokrzywą.

Zamieszało, rozświetliło i jeszcze dało się złapać! Nie bez walki oczywiście, bo dopiero siódme zdjęcie wyszło zadowalająco.

Mój  dzisiejszy 0,5 litrowy kubek pokrzywy.

Zastanawia mnie czy suszona i zaparzona pokrzywa zawiera żelazo, czy jedynie taka świeża posiekana czy zmiksowana. Mam straszne niedobory żelaza i ciekawi mnie czy uda mi się je uzupełnić pijąc pokrzywę.
Dodatkowo od lat zmagam się z piaskiem w nerkach a czytałam że pokrzywa pomaga wypłukiwać to cholerstwo. O  wpływie na włosy nie będę pisać bo wszystkie wiemy jak działa. Boję się jedynie tego wysypu...

Pokrzywę zbierałam we własnym ogrodzie, podczas akcji odchwaszczania. Suszyłam w cieniu, rozłożone na schodkach wiodących na dach. Ucinam szczyty roślin 4-6 górnych liści w bawełnianych rękawicach (gumowe podobno wchodzą w reakcję z sokami pokrzywy) więc zawsze mam poparzone palce. No ale czego się nie robi dla urody i zdrowia?
 Nie ruszyłam jeszcze pokrzyw za domem ale chyba czas najwyższy. Mamy długi weekend więc na pewno znajdę chwilę czasu na zbiory. Jak narobię zapasów, to chyba nawet na zimę nie będę musiała kupować gotowej.

Wracam do świata Warcraftu. Pa.

Mehbka



środa, 29 maja 2013

Aktualizacja włosów (2) + inspiracja.

Maj już prawie minął więc czas na podsumowanie.


Pielęgnacja nieco olana, przeszłam na mycie samą odżywką, gdyż nawet delikatne szampony (babydream fur mama i facelle) podrażniały mi skalp. Być może chodziło też o mycie co 3 dni, bo gdy przetrzymałam włosy tydzień, podrażnienie cudownie zniknęło.

Olejowałam oliwą z oliwek z dodatkiem Garnier A&K przed myciem. Taki mix ładnie się domywał samą odżywką Mrs. Potters z aloesem. Po myciu przeważnie szła maska Alterra z Granatem na godzinę pod czepek.

Grzeszki

1. Nie związywałam włosów. Nie lubię siebie w związanych włosach, no i widok włosów na frotce mnie najnormalniej w świecie zasmuca. Wypadają. Może nie garściami ale wypadają. Nawet spałam w rozpuszczonych, mam satynową poszewkę ale to mnie chyba nie usprawiedliwia.

2. Dieta. Jadłam byle co, frytki, kurczaka w panierce, kiełbasę regionalną, mrożonki z brokułem chyba się nie liczą. W mojej diecie za mało jest warzyw i owoców. Nie mam pojęcia jak się z tym uporać, w sklepie obok mojego domu nie ma świeżych warzyw, a jeśli ma to pędzony pomidor, zielony ogórek i kapusta, są jabłka ale żarłam je cały kwiecień i mi się przejadły. Najbliższy warzywniak jest w mieście gdzie bywam raz na tydzień lub rzadziej.

Podjęte wyzwania

1. Skrzypovita. Biorę od połowy maja (dokładnie od 16.05), dwie kapsułki dziennie.

2. Woda. Piję przynajmniej 1,5 litra wody na dobę. O wiele lepsze samopoczucie, nawet na colę i kawę odeszła mi ochota, z rana jestem bardziej wypoczęta, bóle głowy zażegnane. Woda woda i jeszcze raz woda.

3. Pokrzywa. Sama nazbierałam i ususzyłam i od wczoraj (długo nie mogłam się przemóc) zamierzam pić po kubeczku rano i wieczorem.


Zmiany jakie na pewno wprowadzę w czerwcu.

- Mycie włosów samą odżywką
- Mycie włosów co 4-5 dni
- Wracam do olejku rycynowego skoro już doszłam do tego co mnie podrażniało.
- Kupię maskę Kallos Latte, bo mi się Alterra kończy.

Czego mi brak?

- Stylizatora. Ciągle walczę z loczkardami, na drugi dzień są już przyklapnięte a niektóre pasma prostują się. Muszę wypróbować jakiś żel albo co.
- Dobrych proporcji do psikadła, by zdawało egzamin. Póki co daję kilka kropli Garnier A&K plus kropelkę oliwy z oliwek.

Obcięłam bo mnie straszliwie irytowały te ogonki z dolnej warstwy.


Ogonki... wrr dobrze że ich nie ma. Total bad hair day. Udajmy że tego zdjęcia nigdy nie było.


Czemu obcięłam? Po pierwsze, właśnie ogonki, po drugie, miałam kaprys, po trzecie zainspirowała mnie Tricia Helfer jako numer 6. w Battlestar Galactica. Przez wszystkie cztery sezony nie mogłam się nadziwić jak można mieć tak idealną fryzurę. Wychodzi mi na to ze to najprawdopodobniej peruka. To nic, inspiracja pozostaje inspiracją nawet jeśli efekt jest wynikiem oszustwa. Btw pierwszy raz w życiu podobają mi się blond włosy ale nie zamierzam takowych sobie popełniać!  Ja ciągle pamiętam przygodę z rozjaśniaczem, bez której nadal żyłabym w błogiej nieświadomości, używała silikonów, farbowała i prostowała włosy...

Tricia Helfer (number 6) foto z  fdb.pl

Edit 31.05. - poprawka zdjęć TU

Mehbka





wtorek, 28 maja 2013

Zabawy ze zrypanym zdjęciem.

Byłoby fajne gdyby nie było tak marnej jakości...


Szkoda że takie rozmazane...


Eee za ciemne i źle wykadrowane.


No zdarzają się fotki które mimo że nieudane, podobają się nam w jakiś sposób ale i tak wywalamy do kosza, z ciężkim sercem bo ani pokazać nikomu, ani nigdzie wstawić.
Ale nie ja. Ja biorę mój wysłużony program Paint Net v 3.36 do obróbki grafiki i się "odnudzam".

Mehbka Lisa.


Ujdzie nie? Może nie jako portret na ścianę w biurze ale już jako awatar czy miniaturka będzie naprawdę spoko. To nic że 90 % obrazu jest przemalowana. To po prostu lubię robić, kiedyś uwielbiałam rysować, mam za sobą nawet epizod w Szczecińskim Liceum Plastycznym ale o tym cicho sza. Nikt nic nie wie i tak ma zostać. Btw, czas najwyższy chyba mi zmienić program graficzny bo pierwszy raz od wielu lat poczułam że ten mnie lekko ogranicza.

Dobra bo przecież właśnie to jest tu ważne czyli jak zdjęcie wyglądało przed.



Haha, domalowałam ramię i pomalowałam ściany.  Tak teraz patrzę i porównuję i wychodzi mi że lepiej chyba wyglądam w ciemniejszych włosach. 
Ogólnie uważam że jestem mało fotogeniczna, albo mam jakieś mega ogromne kompleksy, bo ze wszystkich moich zdjęć ledwie 10 % przechodzi pomyślnie autoryzację. Reszta do zlewu... yyy... klozetu. a jak już znajdę zdjęcie które mi odpowiada to jest albo niewyraźne albo jakieś obciachowe tło, czy dupa słonia na pierwszym planie, czy podobne kwiotki.

Fotka właśnie awansowała na zdjęcie profilowe :D

Mehbka.

poniedziałek, 20 maja 2013

Skrzypo Vita.

Od czwartku (16.05.) zażywam suplement Skrzypo Vita.  Nie oczekuję efektów na cerze czy paznokciach bo z nimi jest wszystko ok. Mam nadzieję na ograniczenie wypadania włosów oraz szybszy ich wzrost, gdyż w tej chwili ledwo udaje im się urosnąć 1 cm na miesiąc. Mamy do odrośnięcia jakieś 10 - 15 cm zniszczonych włosów, więc daje mi to rok z górką, aż tyle czekać mi się nie chce.
Wybrałam kapsułki bo jestem  strasznym leniem i wiem że nie będzie mi się chciało babrać z drożdżami czy siemieniem lnianym a kapsułki potrafię łykać regularnie, więc mam spore szanse powodzenia.

Spostrzeżenia na szybko.

- Fajne opakowanie + 80 kapsułek na 40 dni kuracji.
- Kapsułki średnio wygodne do przełknięcia, duże i unoszące się na wodzie.
- Przystępna cena - ok 18 zł  w aptece.





Zaznaczam że nie jest to recenzja czy jakaś reklama. Robię sobie wpis by potem wiedzieć od kiedy dokładnie zażywam ten suplement i kiedy ewentualnie  robić jakieś sprawozdanie, podsumowanie.

A jak wasze wrażenia po SkrzypoVicie?

Mehbka


wtorek, 14 maja 2013

Jak tu akceptować siebie?


Tak wiem drugi post dziś, ale się we mnie zagotowało. Piszę na świeżo.
foto - ceneo.pl

Artykuł który mnie uraził.

Mam duże piersi, które zawsze były moim kompleksem, po ciąży i karmieniu piersią raczej nie podniosły się pod szyję.
Nie mam pojęcia kim jest ani jaki biust ma emily, ale chyba nie do końca wiedziała co ma napisać a napisać coś musiała. Uważam że to bezmyślne i chamskie, bo naprawdę chciałabym mieć takie "zwisy" jak ta dziewczyna obsmarowana w artykule. I nie chodzi o wielkość bo moje są nieco mniejsze ale nadal za duże.
Do brzegu.
W czasach gdy wychodzimy z ery plastiku i kiczu, kiedy sztuczność i operacje plastyczne botoxy i inne  "zabiegi" są potępiane przez społeczeństwo, psychologowie i terapeuci pomagają zaakceptować siebie a co mądrzejsi faceci ( mój Minek) apelują do dziewczyn o zachowanie naturalnego piękna, emily wjeżdża chamsko na dziewczynę, która nie zdecydowała się na sztuczne cycki. I nie bronię tutaj tej dziewczyny nie obchodzi mnie kim jest, nie podoba mi się ani jej styl, ani nic.
Chodzi  o bezmyślność. pudelek to bardzo poczytny szmatławiec i wydaje mi się że artykuł jest bardzo nie na miejscu. Autorka trochę na wyrost określiła duży naturalny biust "zwisami". Nie jest to pierwszy przypadek na pudelku, jakiś czas temu był podobny artykuł o Ani Musze. Czy to celowy zabieg? Wpędzać kobiety w kompleksy?
Jak dziewczyny z dużym biustem mają zacząć akceptować swoje ciało? Sama ledwo swoje toleruje, a co mówić o akceptacji?
Czy to właśnie promuje pudelek?

Jesteś pasztetem idź pod nóż, bo nikt na ciebie nie spojrzy!

Jak mamy kochać swoje ciała, włosy, cokolwiek, jeśli na każdym kroku w mediach w szkole, na ulicy doświadczamy podobnych sytuacji?
Ja mam mojego Minka który mnie  utuli i powie że jestem piękna, nawet mając jego czasem czuję się zdołowana kompleksami  a co mają zrobić i jak się czują te dziewczyny które są samotne?
Czy pudelek o tym pomyślał?
Ja osobiście jestem załamana podejściem mediów, jak tak dalej pójdzie to za 20 lat znaleźć dziewczynę naturalną bez poprawek skalpela będzie równie ciężko jak dziś tanka na HG...

Mehbka


Moje podejście do włosomaniactwa.

Dziś chyba będzie krótko, bo to post w stylu "wypadałoby już coś napisać".

Jestem okropna bo nie umiem zainteresować się czymś na 100 %. Jak już coś mnie zainteresuje to biorę sobie to co mi pasuje chowam do torby i idę dalej a niewygodne rzeczy won do rowu.
Podobnie jest z włosami. Ktoś napisał że włosomaniactwo jest dla nas a nie my dla niego.
Nie analizuję składów. Nie używam wcierek. Nie stosuję suplementacji. Nie chce mi się robić płukanek  a o laminowaniu nie wspomnę.
Może za wcześnie dla mnie na te rzeczy. Właściwie to dopiero dwa miesiące jestem "w temacie".
Póki co przyjęłam i stosuję podstawowe zasady - staram się nie niszczyć włosów:

Prostownica won! - nie było z tym problemu  Czytaj więcej na ten temat
Suszarka won!
Farbowanie won!
Silikony i SLS won!
Gumki z metalowymi skuwkami won!
Spanie w rozpuszczonych włosach won!

Czytam blogi. Wyłapuję co ciekawsze kosmetyki, kupuję, testuję. Na razie nie potrafię się zmusić do ogarnięcia składów. Niby z chemii byłam dobra w szkole średniej, ale teraz jakoś mi nie po drodze. Blokada   nie chce ustąpić.
Mimo to jest progres. Na schodkach prowadzących na dach mej chaty, suszy się świeżo zebrana pokrzywa.  Poparzyłam sobie ręce mimo rękawic memejka jedna... Przy najbliższej wizycie w aptece planuję zakupić tabsy z wyciągiem ze skrzypu polnego i żel aloesowy ( podrażniony skalp).
I chyba mam kryzys przez ten podrażniony skalp, bo dziś zamiast naolejować włosy i umyć, zmoczyłam je tylko i potraktowałam odżywką. Bez maski, bez niczego o zgrozo.
Psikadło jakie sobie zrobiłam jako b/s potęguje skręt ale nie daje efektu nawilżenia o jakim marzyłam, chociaż  dobrze że nie wysusza (na plus), oblepia troszeczkę, co mnie wnerwia, bo jako kręconowłosa powinnam używać jakiegoś b/s a tu dupa. Po piance mam podobnie. Czemu tak się dzieje? Spróbuję jeszcze z tym żelem aloesowym, zobaczymy. Na lniany jestem za leniwa, chociaż podjęłam nieśmiałą próbę - spytałam w sklepiku u sąsiada czy mają siemię lniane. Nie mieli - uff !

Mehbka

niedziela, 12 maja 2013

Moje muzyczne inspiracje.

Czasem jest tak, że bez muzyki nie powstałoby nic.

Czasem jest tak, że muzyka wyzwala w nas zupełnie niespodziewane emocje, pragnienia, pomysły. Odkrywamy siebie na nowo, wspominamy, marzymy.


Ja nigdy nie zamykałam się na żaden rodzaj muzyki. Przesłuchałam masę utworów z różnych gatunków muzycznych, od rapu, dance poprzez muzykę elektroniczną, reggae, dancehall, drumm'n'bass, techno,pop, polski hip hop, rock polski i zagraniczny, metal, szanty oraz poezję śpiewaną i muzykę klasyczną.  W każdym gatunku umiałam znaleźć coś dla siebie, jakiś utwór lub kilka, których mogłabym słuchać na co dzień. I niekoniecznie były to single promowane w radiu czy tv. Umiałam szukać sama. Dawno nie zachwyciłam się czymś tak bardzo że radowałoby się moje serce. Zawsze kochałam gitarę i skrzypce. Lubiłam i nadal lubię dobry bit. Muzyka musi mnie porywać, poruszać, sprawiać że pragnę działać.

Do brzegu.


Minek (ignorant muzyczny) zapytał mnie kiedyś co to dubstep. To mówię mu że to połączenie dźwięków kserokopiarki z dial - up modemem. Dalej nie kumał, no to Mehbka dawaj na YT szukać jakiegoś przykładowego dubstepa. Przyznam się że pomimo mojej muzycznej wszechstronności dubstepu akurat nigdy nie słuchałam.

Oto co znalazłam i co mnie roztrzaskało ( nie jest to typowy dubstep ):



Może to nie jest jej najlepszy kawałek, ale obudził dawno stłumiony głód skrzypiec, i wpadłam jak śliwka w kompot. Wysłuchałam z wypiekami na twarzy wszystko co udestępniła na You Tube.


Tu na dobre rozgorzała moja miłość do jej skrzypiec i tańca. Muszę przyznać że słucha się równie przyjemnie jak patrzy.




Może i cover ale budzi wspomnienia i znów czuję się jak mała dziewczynka.


Dziewczyna ma niekonwencjonalne podejście do muzyki skrzypcowej, według mnie łamie utarte schematy, polecam jak ktoś lubi muzykę skrzypcową, a jak nie to jako zwykłą ciekawostkę. Jest wesoło, zmysłowo, kolorowo i tak... inaczej! Ja się zakochałam. Naprawdę!

Mehbka



sobota, 11 maja 2013

Mój tygodniowy plan pielęgnacji.

Muszę przyznać, że gdy pierwszy raz przeczytałam o planie pielęgnacji, pomyślałam sobie:

O jejku to już jakaś przesada jest!



No ale jak wiadomo kobieta to taki twór który dość szybko aktualizuje oprogramowanie dot. pielęgnacji urody. Mój Minek twierdzi że zwariowałam i popadam w skrajności. 
Do brzegu.
Do tej pory moja pielęgnacja przedstawiała się w następujący sposób:

Środa:

Olejowane: 2-3 godziny przed myciem - Oliwa z Oliwek z dodatkiem olejku rycynowego
Pierwsza odżywka: Garnier A&K/ Isana z proteinami pszenicy
Mycie: Facelle  kubeczkowo.
Druga odżywka: Mrs. Potters Aloes i Jedwab.
Maska: Alterra z granatem na godzine pod czepek po myciu. Spłukanie zimną wodą na domknięcie łusek.
Suszenie: naturalne 2-3 godziny ze względu na duże przezerzedzenie włosów.

Sobota/niedziela:

Olejowanie: Na noc w przeddzień mycia. Oliwa z oliwek z kroplą olejku rycynowego.
Pierwsza odżywka: Garnier A&K/ Isana z proteinami przenicy
Mycie: Facelle  kubeczkowo.
Druga odżywka: Mrs. Potters Aloes i Jedwab.
Maska: Alterra z granatem na godzine pod czepek po myciu. Spłukanie zimną wodą na domknięcie łusek.
Suszenie: naturalne.

Podsumowanie po miesiącu.

Myję włosy mniej więcej co 3 dni. Nie, nie przetłuszczają się. Musiałabym chyba z dwa tygodnie nie myć, by się przetłuściły. Problemem jest ich błyskawiczne przesuszanie się. Nawilżenie ucieka z nich jak woda z sitka. Próbowałam odżywki bez spłukiwania Isany, ale nie daje efektu, włosy są po niej sztywne i suche. 
Dziwne bo metoda OOMOO w moim wydaniu zdawałoby się że nawet przenawilża włosy. Raczej nie mam problemu z przeproteinowaniem, gdyż włosy po wysuszeniu są piękne, mięsiste, skręt aż trzeszczy, połysk daje po oczach. Jednak już na drugi dzień robi się susza i puch. Mogłabym myć włosy codziennie, by je nawilżyć, ale najnormalniej w świecie nie mam na to czasu, sił ani ochoty...

 Przewidziane Zmiany: 

1. Olejowanie - oliwa z oliwek zmieszana z Garnier A&K, bez olejku rycynowego.
2. Mycie: samą odżywką Mrs. Potters.
3. Ekperymantalnie sporządziłam  sobie psikadło b/s do nawilżania co by między myciami te włosy trochę podratować. Jak zda egzamin to pokaże, jak nie zda to pójdzie to zlewu.

Raport na gdzieś na koniec maja.

Chyba że spektakularne efekty będą wcześniej...
PS. Kończy mi się maska więc planuję już zakup Kallos Latte, bo pozytywne recenzje obiły się o moje oczy.
PS 2. Zmieniłam trochę szatę graficzną i tytuł. Bardziej mi odpowiada.


Mehbka




czwartek, 9 maja 2013

RGB

Czyli Red Green Blue na zdjęciach.

Wczoraj po myciu z ciekawości zrobiłam kilka zdjęć włosów w świetle białym, gdyż bardzo zależy mi na zdjęciu, które by w miarę wiernie odzwierciedliło aktualny kolor moich włosów. Foto z ostatniej aktualizacji to totalna porażka jeśli chodzi o kolor, Red szaleje a słońce podświetla i wzmaga czerwony efekt. 
Fotografem zawodowym nie jestem, za to mam fajny program graficzny (nie photoshop)  w którym lubię zdjęcia podrasowywać ( bez powiększania cycków i tym podobnych ).
Wracając do tematu, tym razem w fotkach szalała zieleń. Nie mam bladego pojęcia dlaczego, przecież  światło niby białe z jarzeniówki. 
Więc co Mehbka zrobiła? Odjęła tej zieleni ociupinkę na suwakach RGB.

Oryginał

Po odjęciu kapki zieleni.

Przed

Po

Jakby na to nie patrzeć właściwy kolor moich włosów jest gdzieś pomiędzy, co mi bardzo odpowiada, bo jeden i drugi jest bardzo ładny. Rude refleksy nie przeszkadzają mi jakoś specjalnie, więc chyba daruję sobie płukanki gaszące rudy odcień.
Tu po myciu Barwą ziołową ( zawiera SLS ). Przynajmniej raz w miesiącu muszę użyć by oczyścić włosy z nadbudowanych substancji (oleje, proteiny?), włosy są wtedy bardziej błyszczące i śliskie. Niestety skalp swędzi troszeczkę, więc mycie tym szamponem tylko raz w miesiącu i to rozcieńczonym z wodą.
Po analizie zdjęcia dochodzę do wniosku że moje włosy są zniszczone gdzieś 10 cm od końcówek, czyli dokładnie tam gdzie był rozjaśniacz. Reszta jest w naprawdę dobrym stanie, starczy teraz dbać, podcinać regularnie i nie niszczyć. Jestem dobrej myśli.
Dziewczyny, nie rozjaśniajcie na własną rękę w domu, jeśli nie macie z tym doświadczenia, bo skończycie tak jak ja z wysuszonymi i popalonymi włosami. Lepiej iść do zaufanego fryzjera i zapłacić trochę więcej, mieć profesjonalnie zrobione pasemka, balejaż czy co tam, inaczej i tak będzie trzeba wydać te pieniądze na odzywki, maski, oleje i całą kosztowną akcję ratowania włosów.
Ja przez głupotę straciłam dobre 10 cm z długości włosów a o gęstości nie wspomnę.

Wnioski - Z rozjaśnianiem tylko do zaufanego fryzjera. Ja takiego nie mam, ale nie zamierzam więcej rozjaśniać ani tym bardziej farbować więc nie ma problemu.

Mehbka

poniedziałek, 6 maja 2013

O odstawieniu prostownicy.

Czyli dokładnie jak to u mnie było.

Wpis inspirowany ostatnim postem u Anwen.

Wyprostowany wypłosz.
Włosy prostowałam zawsze gdzieś od 11-12 roku życia, tylko że wtedy robiłam to po myciu używając gorącego nawiewu suszarki i szczotki ( cwana mała bestia ). Mając lat chyba 19 czy coś takiego kupiłam na Allegro swoją pierwszą prostownicę. Nie mam pojęcia jak mogły mi się wtedy podobać idealnie proste włosy, skoro miałam takie ładne naturalne fale. Wtedy oczywiście nie widziałam fal, tylko krzywe niepokorne włosy, które koniecznie trzeba wyprostować. Więc prostowałam do spółki z farbowaniem, są niskoporowate więc się trzymały całkiem nieźle. Do czasu głupiego pomysłu z rozjaśnianiem na własną rękę. Gdy zauważyłam że włosy skracają się zamiast rosnąć, pomyślałam sobie że coś jest mocno nie tak. I faktycznie było bardzo nie tak. Końcówki suche, kruche, porozdwajane, wysokoporowate i wszystkie plagi włosowe prócz łupieżu chyba...

Z początku prostowałam jeszcze grzywkę, ale jak i na niej znalazłam zniszczone końcówki, to dałam spokój.   No ale jak tu jejku, w krzywych włosach dalej funkcjonować? Zaczęła się walka o skręt, gdyż upięcia nie wchodziły w grę (chyba że na noc). Najbardziej ze wszystkiego nie podobam się sobie w upiętych/związanych włosach. Więc nie pozostało mi nic innego jak pokochać fale i zawalczyć o skręt. Dobrze że Minek jest taki wspaniały, że kocha moją  100% naturalność.
Wspierana i motywowana w taki sposób, podjęłam natychmiastową decyzje o zaprzestaniu prostowania i farbowania i od tamtego czasu ani razu nie użyłam prostownicy ani suszarki, a minęły prawie 3 miesiące. Wiem ze to nie prostownica zniszczyła mi włosy ale na pewno nie pomogła w utrzymaniu ich kondycji. No jejku ale loczki są takie śliczne. Moje nastawienie zmieniło jedno zdjęcie:

Tak, tutaj zaczęłam szukać pomocy.
Nie wiem czy to są naturalne fale, ale na pewno mocno na mnie to zdjęcie podziałało. Naoglądałam się przy okazji pięknych loków i mi się takie zamarzyły.
Prostownicy nawet nie schowałam do szafki, bo po prostu nie kusiła. Wisi sobie dalej na wieszaczku przy lustrze, porzucona, zapomniana. Grunt to zaakceptować fale, wydaje mi się nawet, że włosy falowane są bardziej kobiece niż proste druty, aczkolwiek nie każdy musi się z tą opinią zgadzać. Dla jednego będzie tak, a ktoś inny z kolei powie że nieprawda, że najbardziej intrygujące są dziewczyny z włosami a'la obecna Miley Cyrus.

Ja pokochałam moje loczkardy. Chociaż mnie czasem denerwują... 
Dało się? Dało się, więc nie poddawajcie się dziewczyny!

Mehbka

niedziela, 5 maja 2013

Mój "laminat" do paznokci.

Już w podstawówce dopadło mnie dziewczyńskie zapuszczanie paznokci. Co najśmieszniejsze tylko mi to jako tako szło. Wtedy jeszcze nie wiedziałam że o paznokcie trzeba dbać, więc były przygody z tymi sztucznymi drogeryjnymi (ale wstyd), jednak dość szybko zauważyłam że pod grubą warstwą lakieru mniej się łamią. Były łamliwe i kruche, aż do urodzenia dziecka. Od tego momentu pazury diament, nożyczkami nie obcinalne, jedynie pilnik. Nie mam pojęcia dlaczego tak się wzmocniły, nie brałam żadnych suplementów ani nic, zresztą włosy nadal mam słabe. Było okej przez 5 lat. Półtora roku temu nadszedł paznokciowy kryzys, zaczęły się rozdwajać i łamać. Z pomocą przyszedł Eveline 8w1 i dobry pilnik.





Wiem że nie odkryłam przysłowiowej Ameryki, ale ta odżywka naprawdę mi odpowiada. Zakupiłam niedawno nowe opakowanie, chociaż paznokcie wróciły do normy już dawno. Nie wiem, po prostu lubię mieć coś na paznokciach, koniecznie bezbarwnego(bo ja naturalna dziewczyna jestem) a Eveline 8w1 sprawdza się w tej roli znakomicie. No i zapach mnie nie drażni.

Mogłyby być dłuższe ale nie lubię tipsowej długości.

I tak sobie rosną, laminowane od czasu do czasu. Nie wiem czy mam ochotę wypróbowywać inne tego typu odżywki, skoro ta spełnia swoje zadanie. Może kiedyś.

Mehbka

środa, 1 maja 2013

Aktualizacja włosów.

1 maj 2013

Mycie:

Wybrałam metodę OMO (Odżywka Mycie Odżywka) gdyż zawsze olejuję włosy przed myciem i ten sposób zapewnia mi dokładne zmycie oleju.

Pierwsze O: Garnier Karite naprzemiennie z Isaną z proteinami pszenicy.
Mycie: Babydream fur mama naprzemiennie z Facelle jedno i drugie metodą kubeczkową.
Drugie O: Mrs. Potters z Aloesem na razie bez zamiennika.

Odżywianie/Nawilżanie:

Oleje: Oliwa z oliwek na noc w przeddzień mycia, lub na 2 - 3 godziny przed myciem. Do tej pory mieszałam ją z olejem rycynowym ale chyba przestanę bo zauważyłam że podrażnia mi skalp.
Maski: Alterra z Granatem po myciu na godzinkę pod czepek i ręcznik.

Dodatkowo:

Nie farbuję, nie prostuję, nie suszę, związuję na noc, nie używam silikonów w pielęgnacji włosów. Jedyne co tam majstruję to staram się gasić ten rudy kolor. W lutym ostatni raz położyłam farbę i był to brąz nie wiem teraz jaki dokładnie. Właściwie to się nie dziwię że wyłazi spod spodu inny kolor, wcześniej miałam rude (farbowane) rozjaśniane (a raczej spalone) tym mazidłem do pasemek.
Podcięłam pokruszone końcówki z góry i po bokach, co ku memu zdziwieniu podkreśliło skręt i wydobyło kilka dodatkowych loczków po bokach i z przodu a nie jak wcześniej tylko na końcówkach.

Płukanki:

Od czasu do czasu Gencjana i to w sumie na tyle, rozważam zakup octu jabłkowego ale to powoli. Jest dobrze, póki co łuski po myciu domykam polewając włosy zimną (nie lodowatą) wodą.

Zapuszczanie/Powrót do naturalnego koloru:

 Najpierw niech włosy wyzdrowieją po katastrofie z rozjaśniaczem. Widać odrosty. 
- A więc tak wyglądacie!
Załamuję się bo rosną bardzo wolno, pi razy oko 1 cm na miesiąc. Nie mierzyłam, aż takiej obsesji nie mam.
Ale uwaga: chyba jestem jeszcze naturalną blondynką, przynajmniej tak wyglądają odrosty na zdjęciu... 
Ktoś tam pisał że jak się wraca do naturalek to ciężko wytrzymać z odrostami, a u mnie właśnie odwrotnie, jak na nie patrzę i widzę swój naturalny kolor to mi rośnie motywacja, by walczyć dalej.
Nie jest tak tragicznie z tym kolorem, mój aparat nie oddaje zbyt dobrze odcienia. Właściwie to "wyczerwienił" za bardzo. No i słońce zrobiło swoje. W zwykłym dziennym świetle prawie nie widać.

Taki odcień mają w świetle białym z lampy nad  lustrem.
Ja tam jestem zadowolona. Może jakaś dobra płukanka srebrna, lub niebieska by mi ten rudy zgasiła...



Mehbka


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...